<

Roba Roya

Koktajl Roby Roy z butelką Glenfiddich Grand Cru

Zdjęcie:

Jordan Provost / Stylizacja potraw autorstwa Thu Buser



Czas gotowania: 5 minut Czas całkowity: 5 minut Wydajność: 1 napój

Pierwszy single malt Rob Roy, jakiego kiedykolwiek próbowałem, sprawił, że poczułem się nieprzyjemnie cicho. Z perspektywy czasu obwiniam za swoje niezręczne milczenie aktora, scenarzystę i reżysera Jona Favreau.

Pozwólcie, że wyjaśnię: w połowie lat dziewięćdziesiątych Favreau napisał scenariusz i zagrał w filmie zatytułowanym Swingers. Wciela się w nim aspirującego aktora, któremu zabrakło szczęścia w życiu i miłości, który niedawno przeprowadził się do Los Angeles i stara się osiągnąć coś więcej poza bolesnym poczuciem przeciętności. Co go prowadzi przez to wszystko — bez spoilera! — to jego przyjaciele, z których wielu w niewytłumaczalny sposób nosi stylizowane koszule zapinane na guziki, których paski w paski sprawiają, że wyglądają jak drużyna kręgli z lat 50. XX wieku, z zamiłowaniem do estetyki krawieckiej Rat Pack. Poza tym często mówią w zdecydowanie stylizowanym tonie, nazywając siebie i kobiety, za którymi podążają, „pięknymi dziećmi”.

Jak to wszystko ma się do mojego niezręcznego milczenia wobec dość kanonicznego koktajlu? W tamtym czasie film wywarł poważne wrażenie na pewnej grupie chłopaków z pierwszych uczelni, takich jak ja. I chociaż nigdy nie nosiłem koszulek do gry w kręgle ani nigdy nie mówiłem o kobietach inaczej niż ich prawdziwymi imionami, zainteresowałem się szkocką.



I tu wkracza Jon Favreau.

Podczas znanej sceny w kasynie postać grana przez Favreau, chcąc zabrzmieć wyrafinowanie, zamawia szkocką. Mówi z bólem: Poproszę szkocką z lodem. Każda szkocka będzie odpowiednia, oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to mieszanka. Single malt… dowolny „Glen”.

co to jest napój chambord

Podobnie jak większość moich znajomych w tamtym czasie, ta wymiana zdań dała mi do myślenia scotch , a dokładniej, jak mało o tym wiedziałem. Czy single malt zawsze był lepszy? Czy należało unikać mieszanek? Co dokładnie był w każdym razie słód? Poszedłem więc do króliczej nory i spróbowałem dowolnego single malta, na jaki mogłem sobie pozwolić jako student. Po pewnym czasie byłem pod wrażeniem tego, jak Highlands zwykle manifestowały się inaczej niż Orkady lub jak słodka elegancja Speyside odbiegała od bardziej słonego dymu Islay. Następne dziesięć lat spędziłem wąchając i popijając beczki single malta, zawsze czystego, często z kroplą lub trzema wody, aby wydobyć jego aromaty.



I wtedy Rob Roy pojawił się w moim życiu. Jeśli pamięć mnie nie myli, był rok 2007 i byłem u znajomego, który postanowił zmieszać partię legendarnego koktajlu. Do szklanki do miksowania dodał ogromną porcję Glenfiddicha, i to o połowę mniej słodki wermut . Następnie pojawiło się kilka kropel gorzkiego smaku. Następnie wszystko wymieszał i zbił w masę martini szklane (niestety, była to wciąż era naczyń do picia wielkości wanny; skromniejsze rozmiary były jeszcze za kilka lat).

popiłem. przełknęłam. Przestałam mówić.

Co się właśnie wydarzyło? To nie przypominało niczego, co miałem wcześniej. W przeciwieństwie do Manhattanów żyta i Bourbona, które regularnie pojawiały się w moim koktajlowym życiu, ten był… różny . Bardziej pikantne i z finiszem, który utrzymuje się w najbardziej szczegółowy i subtelny sposób. Owoce były wspaniałe, a przyprawa słodka. To był jeden z tych momentów, który od tamtej pory utkwił mi w pamięci.

grillowana fasolka szparagowa

Nawet dzisiaj, ilekroć mam Roba Roya, wracam myślami do tego momentu. Wspomnienie napoju stało się dla mnie ważne i zawsze przypominają mi się rozmyślania Marcela Prousta na temat magdalenki, która otworzyła mu pamięć i okazała się zalążkiem jego arcydzieła W poszukiwaniu straconego czasu.

Gdy tylko ciepły płyn… dotknął mojego podniebienia, przebiegł mnie dreszcz i zatrzymałem się, skupiony na niezwykłej rzeczy, która mi się przydarzyła – napisał. Wyjątkowa przyjemność ogarnęła moje zmysły, coś odizolowanego, oderwanego, bez żadnej sugestii o jej pochodzeniu. I od razu zmienne losy życia stały się dla mnie obojętne, jego katastrofy nieszkodliwe, jego krótkotrwałość iluzoryczna – to nowe uczucie wywarło na mnie taki skutek, jak miłość, napełniając mnie cenną esencją; a raczej tej esencji nie było we mnie, to byłem ja. Skąd to się wzięło? Co to znaczyło? Jak mógłbym to uchwycić i zatrzymać?

Dla starego dobrego Marcela napisał książkę zawierającą milion słów w wyłożonej korkiem paryskiej kryjówce, aby spróbować odzyskać swoją przeszłość. W moim przypadku wystarczy Rob Roy w mojej kuchni na przedmieściach Filadelfii: dwie uncje Glenfiddich, jedna uncja Carpano Antica wermut , dwie krople Angostury Bitters i dobra wiśnia koktajlowa.

Jest to z pewnością jeden z najbardziej pocieszających koktajli w kanonie, nadający się do picia odpowiednik dywanika z niedźwiedziej skóry przed trzaskającym kominkiem, gdy śnieg pada obok belek rzucanych przez latarnie na zewnątrz, Al Green, na winylu, skręcający w kącie . Nie żebym kiedykolwiek pił to w ten sposób: nasz pies ratowniczy próbowałby zjeść dywanik ze skóry niedźwiedzia, a nasz kominek wymaga naprawy wartej miliardy dolarów, zanim zacznie się w jego pobliżu zapalać choćby zapałka. Ale nawet na naszej kanapie, z dowolnym filmem odtwarzanym w serwisie Netflix i w ogóle nie padającym śniegiem, tylko podczas tej mrożącej krew w żyłach zimy w Filadelfii, która sprawiła, że ​​nasz system grzewczy zaczął zarabiać przysłowiowe pieniądze, świetny Rob Roy po prostu wydaje się, że wszystko staje się lepsze. To właściwie wszystko, czego możemy wymagać od każdego koktajlu.

Składniki

  • 2 uncjaSSzkocka whisky (taka jak Glenfiddich)

  • 1 uncja słodki wermut

  • 3 kreski Angostura gorzkie

  • 1 brandy wiśnia (do dekoracji)

    drinki z blue curacao

Wskazówki

  1. Do szklanki wypełnionej lodem dodaj szkocką, słodki wermut i Bitters. Mieszaj, aż ostygnie.

  2. Przecedzić do kieliszka typu coupe. Udekoruj brandy wiśniową.

Wydrukować